niedziela, 26 października 2008

Zajęcie to moje zajęcie

Mało piszę ostatnio, bo mało się dzieje. Schemat jest dość typowy i monotonny czyli praca-sen-praca-jedzenie-sen-praca itd. Mało miejsca na rozrywki czy tam zainteresowania, no i chyba tak będzie w najbliższym czasie. Mam co chciałem.

Refleksja ogólna: życie na prowincji to przenikanie sacrum i profanum. Np. po spotkaniu z Kołakowskim wraca się do pijanych, przeklinających kumpli, no i samemu się pije i klnie. A potem się idzie do pracy, której się nie lubi.

Refleksja ogólna bis: ludzie mojego pokroju nie są szanowani jako konsumenci, co mnie wkurza, ale trudno odmówić takiemu traktowaniu racjonalności. Żeby to uszczegółowić napiszę dwa konkretne przypadki. Otóż w Wadowicach znajdują się dwa miejsca, gdzie ja i podobni do mnie nie mają wstępu: jedno to klubo-kawiarnio-restauracja w rynku, a drugie to nowo otwarty lokal kręgielno-bilardowy. Wkurzam się, bo nie czuję się wcale gorszy od wyżelowanych typków w skórach, a bramkarze nie wpuścili mnie do tych miejsc już to z powodu kaptura w bluzie (jesienią), już to z powodu krótkich spodenek (latem). Jest to upokarzające, dlatego nie zbliżam się do tych miejsc, ale tak jak już napisałem, jest to zamierzone i w pełni uzasadnione postępowanie właścicieli tych lokali. Wymówką jest bezpieczeństwo: że niby klient w długich spodniach latem i bez kaptura jesienią jest mniej awanturujący się, natomiast oczywiste jest, że chodzi o rachunek ekonomiczny. Ja np. (ew. moi znajomi) kupiłbym tam jedno piwo za 6 zł i siedziałbym z półtorej godziny, natomiast młody szewc ze Stanisławia w tym samym czasie zagra w kręgle za 60 zł/h i kupi drinków za 80 zł. Wszystko po to, żeby pokazaź młodemu meblarzowi z Barwałdu (partia kręgli, bilard i drinki za 40 zł), że jest od niego bogatszy i bardziej męski. Ja nie podjąłbym takiej rywalizacji. No, a skoro ja bym tam siedział, to zająłbym potencjalnie miejsce młodemu szewcowi lub meblarzowi. Proste jak drut. Jak otworzę se lokal, to sam się też nie będę do niego wpuszczał.

Refleksja szczegółowa: słucham płyty Jamala "Urban Discoteque" i jest ona nowoczesnym popem z niegłupimi tekstami. Innymi słowy - polecam!

wtorek, 14 października 2008

Międzynarodowy

Dzień Nieroba, czyli dzisiaj. Byłem w weekend w Pradze na wycieczce. Sporo zdjęć na moim flickerze.

czwartek, 9 października 2008

Tak się to robi na południu

Całe te Busty Rhymesy, Twisty i Trzecie wymiary niech się uczą. Miszcz!

czwartek, 2 października 2008

Wycieczka

Dobry żart dzisiaj w Częstochowie po zjeździe szkół im. Jana Pawła II zapodałem. Wróciliśmy i babka mówi: "Policz dzieci". To się pytam: "A ile ich ma być?". "47. Dobra, to ja idę z przodu, a ty policz od tyłu". "Ok" - mówię - "47, 46, 45, 44". Śmiech z puszki i brawa.