Nie uwierzysz, ale Święta skłoniły mnie do refleksji. Nad czym? Nad istotą świąt, oczywiście. Nie chcę tu oczywiście się rozwodzić, sarkać i narzekać, że się skomercjalizowały, że zsekularyzowały, że stechnicyzowały itd. Tak się stało i już. Jest mniej kartek, więcej smsów. Jest mniej smsów niż przed rokiem, są za to wiadomości na „naszej klasie”. Chyba każda sposób jest dobry (kwestia dyskusyjna czy każdy z nich jest równie „dobry”) by pokazać, że o kimś myślimy, że chcemy się z nim dzielić radością, życzyć wszystkiego najlepszego. Do głębszego zastanowienia skłoniła mnie natomiast zawartość tych smsów i wiadomości, czyli to, co sobie chcielibyśmy życzyć. Oprócz tradycyjnych życzeń zdrowia, pomyślności w życiu osobistym, pieniędzy i sukcesów, pisze się też rymowanki. Czy jest to fajne, pozostawiam osądowi każdego z Was. Jak dla mnie, niektóre bywają śmieszne, czasami lekko zabawne, są „takie se”, bywają też niesmaczne (w tym roku było coś o rzyganiu w jednym, nie wiem, może się spotkaliście). Zawartość zawartością, ale zastanawia mnie sens pisania takich wierszyków. Pal licho, jeśli są to wymyślane przez nas śmiesznostki, które wysyłamy dla śmiechu kumplom, a oprócz tego staramy się spłodzić jeszcze coś „normalnego”. Coś co pokazuje, że Święta mają głębszy wymiar: religijny, duchowy, wspólnotowy, rodzinny. Jeśli tak, ok. Radujmy się i cieszmy. Sobą nawzajem, atmosferą, wolnym, śniegiem. Pomyślmy jednak przez moment dlaczego od dwóch tysięcy lat ludzkość świętuje to święto. Czy dla rzygających reniferów?