wtorek, 30 września 2008

Tyle

słońca w całym mieście, nie widziałeś tego jeszcze; popatrz, Breff. Looks so blue. Feel so blue.

środa, 24 września 2008

Coś mi się stało

w plecy i źle mi się schyla i kuca, a dzisiaj np. z dziećmi jakieś zabawy musiałem robić, że klaszczą w ręce, siadają na ziemi, podskakują, no i ja oczywiście z nimi, dusząc w sobie krzyk bólu (fizycznego, metafizyczny duszę od pewnego czasu) i nie okazując po sobie, że coś mnie boli, żeby nikogo nie wystraszyć (znasz to, nastolatku?). Takie życie, drogi pamiętniku. Poniedziałki i wtorki mam takie, że kończę pracę o 19:05, a we środę na ósmą se wstawaj. Ech, a niektórzy siedzą na podratowaniu zdrowia i może nie plują, ale śmieją mi się w twarz. Wczoraj czytałem ciekawe "przesłanie do nadwrażliwych" i naprawdę pomyślałem, że fajnie by było być wrażliwcem, bo jest to zaszczytne i dumne znoszenie świata, na który się łaskawie spogląda z góry. Z wyższością ale i melancholijną samotnością. Hehe, brzmi jakby nie miał kto pisać do pułkownika, co nie, wrażliwy czytelniku literatury iberoamerysrańskiej? No, ale nie jestem, świat jest wysoko nade mną, a wszyscy pułkownicy kończyli studia w Moskwie a nie Hawanie. Bądź pozdrowiony.

niedziela, 21 września 2008

Ciągle pada,

A ja, jak przystało na arystokratę, słucham sobie Debussy'ego i czytam literaturę światową popijając kawę. I co z tego, że pada, jak w sercu ciągle maj (choć starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj mi nie przyszli) do tego stopnia, że chcę iść do ogródka się opalać, korzystając z kalendarzowego lata. Najwyżej sobie założę pelerynę. W ogóle nie wierzę w pory roku, to jest tylko sen stwórcy. Liniowość czasu też jest bzdurą, a teksty i wierszydła, które napisałem pół roku temu były o wczoraj. Awaria w Martixie? Berkeley by mnie pochwalił za taką konstatację. I tak, filozoficznie, zakończę.

Pozdrawiam korzystających z lata.

sobota, 13 września 2008

Foto i filmo

A to raczej a'propos:



A dzisiaj, tzn. w niedzielę, wesoła eskapada i śpiewanie na rynku pewnego małego miasta w południowej Polsce w ramach przedsięwzięcia pt. Schizofrenia - Otwórzmy Drzwi. Szkoda tylko, że praktycznie bez ludzi...



piątek, 12 września 2008

Uwaga: piraci!

Być może wcale nie a'propos nowej płyty DSL'a



środa, 10 września 2008

Pan nieszczęście iz bak

W pracy spoko, dziękuję. Dostałem klasy 1-4 i nawet, nawet. W sumie miłe i nawet dość ułożone dzieci, choć wiadomo, że to nie to kiedy ja i Ty i ty i ty byliśmy młodzi i baliśmy się krzyczeć, przerywać pani, wychodzić z ławki itd. Dzisiaj dzieci nie są strachliwe. A może wychowane? Ciężko stwierdzić.

Dzisiaj dobry motyw, najlepszy przypał od czerwca, kiedy zgubiłem empetrójkę siostry zostawiając ją podpiętą do kompa w zakładzie pracy na ostatniej lekcji. Było tak, że miałem dwa spotkania organizacyjne z rodzicami w moim drugim zakładzie: jedno o 16 a drugie o 17. Na pierwsze leciałem jak dziki, a i tak się spóźniłem 5 min. Wchodzę zdyszany, rodzice już tupią, tłumaczonko itd. No, ale po 15 minutach ich załatwiłem i miałem całe 40 min wolnego. Poszedłem więc kupić papier do drukarki, potem poplątałem się po ryn... pardon: placu JPII, usiadłem na chwilę zostawiając plecak obok ławki. Akurat spotkałem kumpla-rapera (z lat wczesnej młodości rapowej), więc podszedłem i cośtam żeśmy pogadali. No, a że musiałem lecieć, to się pożegnałem i pognałem na drugie spotkanie. Wróciłem, pogadałem z sekretarką i na 3 minuty przed 17 się zorientowałem, że nie mam plecaka. Szukam w sekretariacie - nic, w pokoju ciała pedagog%$#*^@o (to brzydki wyraz) - nie ma, w sali gdzie miałem spotkanie - pusto. Aha, został w ry... na placu JPII. Krzyknąłem sekretarce "weź ich czymś zajmij przez parę minut" i poleciałem spowrotem. Szukam, pytam i nic. Nie ma też na rrrr, Placu. Się zdenerwowałem nieziemsko bo wszystko tam miałem: papiery ze szkoły, dowód, prawko, karty itd. No, ale trzeba wracać i miło rozmawiać z rodzicami. Znów jogging musiałem uskutecznić, ale co zrobić. Tę grupę rodziców zbyłem w 10 min. Trochę się dziwnie patrzyli na mnie, bo pot leciał ze mnie strumieniami, ale w sumie spoko. Pożegnałem ich i już myślę co powiem policji (spory obciach: "nie, proszę pana, nie okradli mnie - zostawiłem to sam", "nie, proszę pana, nie tylko portfel - cały plecak", "nie, proszę pana, nie biorę żadnych lekarstw"), a tu patrzę, a na korytarzu mój plecak. W tym miejscu nastolatek napisałby "lol". Dupa tam.

P.S. Wyszła płyta Drugiej Strony Lustra pt. "Maxim Jammin" na której można gościnnie mnie usłyszeć. Zapraszam na torrenty. Żart - zapraszam do sieci salonów Empik. Żart - to nie jest sponsorowany blog. Idźcie i kupcie gdziekolwiek :)

czwartek, 4 września 2008

wtorek, 2 września 2008

Koncertowo

W ciągu tygodnia zagrałem trzy koncerty, w tym dwa fajne. Ciekawostką jest fakt, iż impreza organizowana przez jednego chłopaka, za skromne środki i przy zerowym zaangażowaniu instytucji państwowych, może być dużo szerzej zakrojonym wydarzeniem niż ten cały Reggae Most. Spory policzek dla WCK i powód do przemyśleń. Gdyby oczywiście nie mieli tego w dupie.

Parę fotek z imprezy w Choczni (kliknij)