wtorek, 24 listopada 2009

Yo!

Chyba napiszę coś niedługo, bo mnie korci :)

czwartek, 27 sierpnia 2009

Przerwa

Na jakiś czas zaprzestają pisarstwa blogowego. Robię to dla siebie, ale przede wszystkim dla Ciebie, dla Ciebie i dla Ciebie też. Weź się zajmij czymś poważnym.

środa, 12 sierpnia 2009

Kawałek

Nagrałem dzisiaj kawałek. Dość ciężki i klimatyczny, ale chyba czas się pogodzić z faktem, iż nie będę drugim Guralem. Najprościej mówiąc utwór jest rapowanym bluesem, cóż, nie tylko Whitey Ford Sings the Blues, Breffunio does it too. W kawałku jest dużo o oczach, sporzeniach i takich tam; następny będzie z pewnością o dupie i cyckach. Wzro-ko-wcy, wzro-ko-wcy!


A specjalnie dla czytelników/fanów gratka, której nikt inny nie dostąpi: tekst utworu. Od razu zastrzegam, że jest to piosenka do rapowania, nie wiersz, nie opowiadanie. Żebyście nie mieli tak łatwo, daję w pdf-ie. Ściągnij se!

niedziela, 9 sierpnia 2009

Sierpień

Sporo chodzę, sporo jeżdżę, mało śpię nocą, sporo śpię rano. Powoli zaczynam myśleć, że wakacje powinny się już skończyć, bo chciałbym trochę odpocząć. Byłem w Tatrach w zeszłym tygodniu, w Beskidzie Małym w tym, jeżdżę na rowerze, kondycja się poprawia, jestem opalony, a seksowny zawsze byłem, no nie? Wczoraj też zdałem sobie sprawę, że ten blog jest zupełnie pozbawiony treści. Kiedyś to jeszcze mi się chciało wymyślać jakieś śmiesznostki, więc przynajmniej był ciekawy z tej perspektywy. Obecnie, to masakrowanie Was słowami: lepię kulki z materii języka naszego ojczystego i rzucam w Waszym kierunku. Faktycznie powinienem pojechać na jakąś Jawę, zostać wolontariuszem na Madagaskarze, poławiaczem pereł na Pacyfiku, jakimś górnikiem w Sierra Leone czy coś. Coś przeżyć się znaczy.

niedziela, 2 sierpnia 2009

Zdania dwa

Mieliście kiedyś tak, że tańczyliście wśród tłumu osób, o których myśleliście ciepło i przychylnie, wśród tłumku dobrych znajomych, o których myśleliście, że chcielibyście z nimi spędzać każdą sobotę, z osobą, o której myśleliście, że może i chcielibyście spędzać z nią nie tylko każdą sobotę, w miejscu, które znaliście i gdzie czuliście się dobrze, a potem nagle tak - pstryk! - i mieliście poczucie, że stoicie zupełnie sami, nad wami gwiazdy odległe i niewyraźne, zdjęcie umarłych galaktyk; że jesteście jak antena SETI, górująca samotnie ponad zielenią Arecibo, cierpliwie prowadząc nasłuch tej przestrzeni tańczących ciał i emocji, wiedząc, że Proxima Centauri jest 4 lata świetlne od was, że nikt nie mówi waszym językiem, nie usłyszycie, że jest tam życie, nie usłyszy nikt, że jest tu życie? A potem zrobiliście łyk piwa, oblizaliście wargi i zamknęliście zmęczone oczy w mieszkaniu naprzeciw.

środa, 22 lipca 2009

Co za życie

Siedzę i robię wszystko, żeby nie robić nic (ciekawe!). Miałem nawet nie pisać, ale pisanie jest lepsze niż malowanie. Farby kupiłem dwa dni temu, pędzle wziąłem dzisiaj, więc chyba na ten tydzień dość roboty. Ogólnie mieszkanie samemu ma i nawet swoje plusy, ważne, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów. A tak na poważnie, to w sumie spokojnie, kablówkę mam i oglądam Miami Ink trzy razy dziennie. A nocą amerykańskiego choppera, choć to w sumie głupie. A w dzień jeżdżę na rowerze i marzę o karierze, bo nagrałem nowy kawałek i jest zły. (To zdanie z pewnością uda mi się zacząć inaczej niż od "a") Spore zaskoczenie (uff!), bo ilekroć nagrałem hip hopowy kawałek i puszczałem sobie np. jakiegoś Łonę czy Mesa dla porównania, to dalej mi się podobało. A teraz nagram jakieś rege, puszczam Buju Bantona (a nawet mojego nowego zioma ze Szwecji, Mbanginiego) i czerwienię się ze wstydu. Chyba się poddam, tym bardziej, że dostałem wczoraj dobry hip hopowy bit z kopem i napisałem do niego zwrotkę. Waham się też czy śpiewać w tę sobotę w Office Pubie w Wado, bo miałbym być supportem dla DSL. Nie chcę ich zniszczyć. Tak czy inaczej - zapraszam na 19.

piątek, 10 lipca 2009

O szacunku do osoby

„Szacunek, man” – rzekł jeden ziomal do drugiego ziomala. „Miłość i szacunek!” – krzyknął znany wokalista reggae do publiczności. „Szacunek do Boga i człowieka jest podstawą naszej wiary” – wygłosił z ambony duszpasterz. Ze wszystkich stron padają zapewnienia o „wzajemnym szacunku”, „poszanowaniu odmienności” itp. Czy rzeczywiście jesteśmy pełni szacunku? Do czego? Jak to okazujemy? Bardzo często zdarza się, że szanujemy kogoś za coś co w danej chwili zrobił. I słusznie, postawa człowieka realizuje się w pełni w jego czynach. Można pitolić o tym jakim się jest odważnym, ale dopiero w sytuacji zagrożenia dochodzi do weryfikacji tych słów. Taki szacunek przychodzi nam łatwo. Jest - może nawet bardziej trafnie - podziwem. Dużo trudniej przychodzi nam jednak szacunek do ludzkich postaw i pasji. Bo nie jest on automatyczny, nie jest spektakularny. Wymaga dozy refleksji: oddzielenia bodźca i skutku (jak w przypadku szacunku do czynu), głębszego osadzenia w jakimś systemie aksjologicznym, wreszcie – porównania z tym, co człowiek sam uważa za słuszne i godne szacunku.* Twierdzę, że o ile pierwszy typ szacunku jest dzisiaj powszechny, to ten drugi mocno podupadł. Rzadko słyszę w swoim towarzystwie zdania: „cenię go, bo poświęcił większość swojego życia na naukę i jest mądrym człowiekiem”, „cenię go, bo jest osobą dotrzymującą słowa”, "szanuję ją, bo jest dobrą matką", czy może (tu osobisty wtręt) dlatego, że „od wielu lat stara się realizować swoją pasję, to słychać i robi to na poziomie”. Co krok można natomiast spotkać się z uwielbieniem, bo ktoś coś kupił, bo kogoś zbił, bo coś ma, bo kogoś "wyhaczył". Podobnie jest nie tylko w relacjach z obcymi, ale i w rodzinach i związkach. Generalnie nadal tak jest, że dzieci szanują rodziców za to, że są dobrymi rodzicami, ale niestety zdarza się i tak, że mama i tata są o tyle fajni, o ile kupili mi nową zabawkę czy zabrali mnie w fajne miejsce. Jeśli nie, są głupi. O ile jednak w przypadku dzieci można to usprawiedliwić, tak w przypadku dorosłych jest to trudniejsze do zaakceptowania. Na przykład dziewczyna ceniąca swojego chłopaka tylko za to, że mówi jej komplementy, obdarowuje prezentami i zabiera do drogich knajp, nie zachowuje się, moim zdaniem w porządku. Ok, kiedy ją obdarowuje, niech będzie szczęśliwa i wdzięczna, ale niech pamięta, że szanować powinna go za co innego: jaki jest, w co wierzy, co sprawia mu przyjemność, co go zasmuca, jakie ma cele i plany. Powtarzam: nie twierdzę, że ten pierwszy rodzaj szacunku jest mało wartościowy, bo tak nie jest. Cenię bardzo np. osoby, które podjęły się trudu organizacji festiwalu, który dzisiaj się odbędzie. Nic o nich nie wiem, oprócz tego, że poświęcą swój czas i energię dla fajnego wydarzenia, a dzieciaki odniosą jeszcze (a może przede wszystkim) korzyść. Pytanie jest następujące: tylko czy ktoś szanuje mnie za te 10 lat nagrywania, kilka płyt, kilkadziesiąt koncertów w całej Polsce i nie tylko, za to, że uwielbiam przekazywać swoje emocje na płytach i na koncertach, i najważniejsze: że robię to dobrze?**



* W ogóle to jest głębszy problem dzisiejszych czasów, który znajduje odzwierciedlenie w języku. Np. slogan „I’m lovin’ it” kampanii McDonalda można traktować w kategoriach żartu i błędu językowego. Można też spojrzeć jako na upowszechnianie się form „tu i teraz” w odniesieniu do uczuć, które do tej pory były czymś stałym. „I love you” oznaczałoby, że „kocham cię na dobre i złe, kochałem wczoraj, kocham dzisiaj i zakładam, że nadal będę cię kochał”. „I’m loving you” natomiast: „kocham cię w tym momencie, spotkaliśmy się dzisiejszego wieczora, jest fajnie, potańczymy, potem będziemy się kochać, a potem pewnie każdy z nas pójdzie w swoją stronę”. Podobnie można by skonstruować formę „I respect you”, czyli to, co powyżej opisuję jako szacunek do osoby, do postawy, do pasji, natomiast błędnie brzmiące gramatycznie „I’m respecting you” oznaczałoby szacunek „tu i teraz”, szacunek do jakiegoś czynu, reakcji, stroju itp.


** Cały ten przydługi wywód, zupełnie bez sensu, bez należytej formy i treści, która powinna towarzyszyć tak poważnemu zagadnieniu jest tylko przykrywką do ostatniego zdania. Tak, jest to osobista niechęć. W końcu to blog – pisanie o osobistych sprawach, tak czy nie?!

wtorek, 7 lipca 2009

La amaro vita, la dolce vita

Przestałem pracować na pewien czas w ogóle. Zakończyłem jedną z prac w szczególe. Pewnie uderzy mnie to po kieszeni co nieco, ale coś za coś. No, ale droga czytelniczko, nic to, bo i tak:


Rememba. Dzisiaj musiałem się też pożegnać z wszystkimi kasetami magnetofonowymi i winylami, jakie udało mi się zgromadzić podczas mojego raperskiego okresu. Smutne, ale i tak nie miałbym tego na czym odtwarzać, a trzymać tak tylko, żeby trzymać, to trochę bez sensu. Haha, a na starych kasetach do kamery odnalazłem jakieś koncerty sprzed 5 lat czy więcej, gdzie K. jest hardkorowcem i jedzie Liścia, albo jak kręcimy klip do antynarkotykowego (!) kawałka na dachach garaży na Skarpie i mam kręcone długie włosy i wąs. Ajajajajajaj Puerto Ricoo. Albo "dokument" o hip hopie w Wadowicach, gdzie chodzimy z Alpim po mieście, po wsi i siedzimy w piwnicy i gadające głowy, że "było ciężko" i że "jesteśmy pionierami". Na pewno nie fryzur. Żenua.

poniedziałek, 15 czerwca 2009

Znam ten stan

Mój perfekcyjny plan spalił na panewce. No dobra, nie taki perfekcyjny, bo nie sprawdziłem na Pudlu czy czasem nie ma kogoś, czy Wieczorkowski się nie reaktywował, jakiś Wojewódzki czy inny stary zbok nie dymi czy coś. Poza tym wszystko było na cacy. Koncert. Ja przystojny. Ona piękna i naturalna. Wesele miało się odbyć we wrześniu (dalej ma) w wiosce pod Żywcem, w jej rodzinnych stronach, rzut kamieniem od Twardorzeczki. Rodzinę by odwiedziła, zrelaksowała się po trudach życia w Warszawce. Ja wreszcie trafiłbym do Gali i Vivy. Może nawet wygralibyśmy plebiscyt "Viva najpiękniejsi". Perspektywy to my mieliśmy, ho ho... Wyszło jak zawsze. Tłum dzieci - część moich - otoczył ją i uniemożliwił nam rozmowę. No, ale co miałem powiedzieć dzieciom: "dzieci, przepuśćcie pana, bo pan będzie pytał Brodkę czy nie poszłaby z nim na wesele?"

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Whisky moja żono

Dzisiaj na zajęciach miałem coś o Szkocji. Były m.in. takie słówka jak: whisky, haggis, kilt i bagpipes. O kilcie była taka notatka, że go noszono, ponieważ był wygodny, ciepły i można było go użyć również jako koca. No, a na dole jakieś definicje, które trzeba było spasować do tych słówek. I jedno sformułowanie takie: "gave freedom of movement". Co odpowiedzieli sprytni gimnazjaliści? "Whisky!". Też chodzą na nocną?

edit: tak mi przyszło do głowy, że w sumie bardziej do mnie pasuje nawet "gave freedom of speech". I na tę okazję konkurs. Pytanie brzmi: co zapewnia i daje nam wolność wypowiedzi? a) konstytucja b) wódka c) żona. Żonatych proszę o niegłosowanie.

czwartek, 4 czerwca 2009

4 czerwca 2009

"Kiedy czytamy komunikaty z kolejnych szczytów Unii Europejskiej, zawsze na początku pisze się tam o gospodarce, rolnictwie i finansach, a na końcu jak jakiś ozdobnik mowa jest o kulturze, sprawach duchowych, czy prawach człowieka. Moim zdaniem, powinno być akurat odwrotnie. Europa nie może traktować bazy duchowej jak jakiś breloczek" - powiedział Vaclav Havel wczoraj na międzynarodowej konferencji "Solidarność i upadek komunizmu".

Amen.

poniedziałek, 1 czerwca 2009

Rozmowy przy wycinaniu piruetów

Tydzień bardzo przyjemny, dziękuję. Trochę już się - głównie mentalnie - przeprowadziłem. I myśl ta była mi błogą. Tylko czym ja teraz zapełnię moje m3? Jakim zapachem, smakiem, muzyką? Gwarem czy ciszą? Twoim głosem? Tylko moim?
Trochę hamletyzuję, co nie licuje zbytnio z profilem tego luźnego blogaska, no, ale chwila szczerości, niech stracę. Ogólnie, to od zawsze boję się tylko jednej rzeczy: samotności. A ona łazi ze mną jak zrośnięty duszą syjamski bliźniak. Słucham dużo muzyki i dużo mówię, bo jak jest cicho, to słyszę jak dyszy mi do ucha, telefoniczny zboczeniec. Może spróbuję się z nią zaprzyjaźnić? Jedno wiem na pewno: choćby śpiewem się zaniosły słowiki, choćby zapachniały wszystkie jaśminy, choćby zapłakały wszystkie dziewczyny, to ja tej wiosny już nie. Raczej.

wtorek, 26 maja 2009

W malinowym czereśniaku

Dodaję parę fotek przyrody, bo nawiązałem z nią kontakt. Wreszcie. Zostają kosmici i dziewczyny. Zabawnym pozostaje fakt, że sfotografowane miejsce nazywa się tak jak dziewczyna z którą ostatnio rozmawiałem, i nie tylko, o literaturze iberoamerysrańskiej, płomienny kochanek. A propos płomieni, wyszło mi na facebooku, że świecę jak miliony monet i spłonę nim Mrozu odpali lont. Dobry kwiz. Z dobrych motywów jeszcze jest taki, że byłem w najprawdziwszej remizie strażackiej na najprawdziwszej dysce, gdzie grali najprawdziwsze dysko polo. Geg, nie porobiłem zdjęć, bo się bałem, że mi coś zrobią. Pokontempluj se przyrodę.









piątek, 22 maja 2009

Notatka

Plany na przyszłość: nie być neurotyczny, kpić z Freuda, mało czytać, mało pisać, nie mieć problemów seksualnych, nie być żydem wychowanym na Brooklynie, nie chodzić na filmy Allena.

sobota, 16 maja 2009

W mieście sławnym lecz malutkim, zjawiły się prostytutki

Uwaga: śmieszne. W Krakowie wczoraj noc muzeów, a w Wadowicach noc prostytutek. Jako pedagog, powinienem zdecydowanie przeciwstawić się zjawisku. Jako socjolog, powinienem zachować umiarkowany obiektywizm. Jako arty*#a, powinienem sytuację natychmiast wykorzystać. Jako człowiek na wskroś moralny, zdecydowałem jednak, że pozostanę obserwatorem. Jako punkt obserwacyjny wybrałem lokal z ogródkiem piwnym. To co się działo przechodzi pojęcie kogoś, kto czterokrotnie uczestniczył w pieszej pielgrzymce do Częstochowy. Otóż, na placu - no dobra, niech to imię padnie, choć wstyd - Jana Pawła II, kręciły się dwie kuso ubrane osoby z logo pewnego lokalu na "R", które bez żenady wskakiwały do Jeepów, bez żenady wchodziły w ciemne zaułki, bez żenady wreszcie powracały, by znów powtórzyć swoje żenujące czynności. Cóż, wreszcie coś się dzieje, szkoda tylko, że niekoniecznie jest to rozwój o który mi chodziło. Ech, kosmopolito i erotomanie, bez żenady przyjeżdżaj do nas!

niedziela, 10 maja 2009

Seksownie

Byłem wczoraj na juwenaliach, co by sprawdzić czy nie jestem za stary. Nie jestem. Jestem za trzeźwy. A na trzeźwo widzę Joannę Senyszyn siedzącą przy czarnym stoliczku na wadowickim rynku. Do wczoraj myślałem, że najbardziej wystudzić emocje o zabarwieniu, powiedzmy sobie, 'namiętnym' może wyobrażanie Staszka Soyki pod prysznicem. Myliłem się. Od dziś jest to czarny stolik. Dobra, słońce wyszło, idę na rower. Miłej niedzieli.

czwartek, 7 maja 2009

Długi weekend

Jako, że jestem znany z bardzo dużej aktywności podróżniczej, wybrałem się w długi weekend na Krym. Mentalnie. Oto zapiski z podróży zatytułowane przewrotnie "Stypy akermańskie".


Wypłynąłem na złotego przestwór oceanu,
Myśl nurza się w przejrzystości i jak łódka kiwa;
Śród przekleństw powodzi, łyk chłodnego piwa,
Tam rozkosz wlewana rękami barmanów.

Już mrok zapada, czuję mego serca bicie,
Szukam na sali gwiazd, przewodniczek łodzi;
Tam z dala błyszczy klejnot? ma jutrzenka wchodzi?
Błysnął flesz, to weszła gwiazda miasta Wadowice.

Stójmy! – jak cicho! – słyszę strzępy rozmowy,
Której by nie uchwyciło ucho najdzielniejsze;
Słyszę, kędy alkohol rozpala nam głowy,

Kędy wąż smukłą kibić prezentuje wdzięcznie.
W takiej ciszy! – gdzie nastrój zapadł grobowy,
Słyszę głos jej – Nie, kolego, nic z tego nie będzie.


czwartek, 30 kwietnia 2009

Spełniamy marzenia młodzieży

Napisał do mnie pewien wrażliwy młody artysta. No, może nie taki młody i nie artysta(!), ale napisał. Prosił mnie, bym choć na złe pory mgliste, nie tyle został z nim (no homo!), co zamieścił na moim poczytnym blogu próbkę jego liryki. Co niniejszym czynię:


(Bez tytułu)

Nasz lód ma dwadzieścia kilka stopni
to wystarczy by zamrozić
cząstki
cząstkę mnie, cząstkę ciebie
trochę gęsiej skórki

Nasza cisza ma kilkadziesiąt decybeli
stukot rozmów, szum fiskalnej kasy
może odwrotnie
może minutę, może porę roku
może mamy tylko słaby zasięg

Nasza wspólność to dwie osobności
dwie szpilki wbite w jeden koc
nie ma mnie
po mojej stronie ciebie
po twojej stronie mnie
jestem tylko ja




PS. Młody człowieku, popracuj nad interpunkcją!

sobota, 25 kwietnia 2009

Deliryka

Mało piszę pamiętnika, za to dużo piszę w pamiętnikach, bo mi dzieci dają; śmieszna sprawa, pan magister, niech cię… No, ale nie chcę odwalać chały, więc każdemu dziecku wpisuję unikatowy, specjalnie napisany wierszyk, już to jakie dziecko niby mądre i fajne, już to jaki super pan, w sumie wszystko się zgadza.
U człowieka-żenuy wszystko po staremu, dzisiaj chodziłem po przypadkowych zakładach mięsnych, sklepach wielobranżowych i konfekcyjnych, tudzież zakładach fryzjerskich w poszukiwaniu sponsoringu na szczytny cel. Dostałem krawat, dezodorant, skarpetki i stringi z koniakowa, 3 kilo mielonki wieprzowej i karnet na strzyżenie. Żart. W sumie śmiesznie, ale nie mam spinki na pozowanie na bycie poważnym nauczy*#%lem ani art*#tą. A można usłyszeć dobre teksty, że np. co ja tu przyłażę, jak jest kryzys i żebym szedł do wielkich kapitalistów. Plus rozdać młodym ekspedientkom swój numer i liczyć, że zadzwonią i jeszcze zaproponują sponsoring. Plus, plus jest taki, że wiosna i chodzę cienistą stroną ulicy, a Ty słoneczną, a Ty słoneczną, płyniesz w obłoczku zwiewnej spódnicy stopą taneczną, stopą taneczną i idącemu mi cieniem jest jaśniej na Ciebie patrząc iść w stronę masarni, stronę masarni, ej chłopie weź się ogarnij.
Ach, idę napisać wiersz do ogrodu zanim trawy zmęczą się rosą. Albo stłuc kogoś na osiedle. Bądź tu wrażliwym ziomalem…

niedziela, 19 kwietnia 2009

edukacyjnie

M. 22:51:03
wiem, ale właśnie jestem w trakcie poprawiania matury na jutro:)
M. 22:51:18
po liczbach rzymskich daje się kropkę?
Ja 22:51:30
no raczej
Ja 22:51:37
siostry matura?
M. 22:51:58
od tych wypracować to ja niedługo zacznę rzeka przez ż pisać:(
M. 22:52:02
koleżanki brata
Ja 22:52:21
to co, jakiś ciućmok, że Ty mu musisz poprawiać?
M. 22:52:46
napisała jej jakaś polonistka z A. za ciężką kasę i jej polonistka powiedziała, że ta praca się do niczego nie nadaje:)
M. 22:53:08
no i rzeczywiście, połowa z neta przepisana z jakichś wypracowanek gimnazjalistów:)
M. 22:53:20
ło Boże, co za ludzie
Ja 22:54:26
kurwa, jak ja boleję nad tym upadkiem edukacji
Ja 22:54:38
nie wiem dlaczego, ale teraz każdy musi mieć maturę
Ja 22:55:03
jak ktoś nie potrafi napisać wypracowania i nie zna 5 książek na krzyż, to powinien obierać ogórki
Ja 22:55:11
a nie na studia się wybierać
Ja 22:55:17

co za czasy, co za czasy...
M. 22:57:03
masakra B. po prostu
M. 22:57:13
Ci ludzie sie do zawodówek nie nadają
M. 22:57:29
praca tej laski to po prostu żenada!!!
M. 22:57:33
brak słów
M. 22:57:45
co za idiota to wymyślił w ogóle:(
Ja 22:57:47
żal
Ja 22:58:12
podobno mają zlikwidować 2/3 szkół wyższych w Polsce
Ja 22:58:18
i bardzo, kur..., dobrze
M. 22:59:27
i Ci ludzie oczywiscie na studia się wybieraja, ale jak jej dzis powiedziałam, że nie widzę tej pracy (dotyczącej wsi polskiej w pozytywizmie) bez nowelistyki, to się laska załamała, że już bibliografię oddała i że nie bardzo przeczyta te książki
M. 22:59:45
to jej kurwa mówię, że Antek ma chyba z 10 kurwa stron
M. 22:59:57
ja pierdole, świat schodzi na psy
Ja 23:01:08
kolejna żenada to czytanie jakichś Antków
Ja 23:01:21
jakieś kominy się walą
Ja 23:01:42
a np. taki Wyspiański to w ogóle potraktowany jak leszcz
Ja 23:01:48
bo Eliza Orzeszkowa
Ja 23:02:00
Orzeszkowa, to może orzeszki łupać
Ja 23:02:16
ech, dobra
M. 23:03:20
:) e tam, ja mam szacuneczek do Wyspiańskiego, 200 str mgr mu poświęciłąm:)
M. 23:03:34
ale masz rację, szkoda gadać, wszystko to o dupę rozbić

sobota, 18 kwietnia 2009

Już wiem po co jest telefon w aparacie


Mój zadom. Foto nieedytowane. Kliknij, by zobaczyć większe, ziomalu.

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Wiosna

Usiadła wiosna ptakiem
Na parapecie zmysłów
Traw nieśmiałym zapachem
Upalnym latem z mych snów

Cichej zimy wspomnieniem
Upstrzonej teraz mleczem
Złotym słońca spojrzeniem
Poprzetykanym kwieciem

Już wiatr wygładza myśli
Przynosi nowe wieści
Szepczą nam pąki wiśni
Bzy snują opowieści

Mówią o słonych falach
Italii winnych zboczach
O marmurowych salach
Mówią o twoich oczach

...

A ja z nimi te dzieła
Wychwalać chcę bez końca
Nim szkarłatny ocean
Zatopi resztkę słońca

czwartek, 2 kwietnia 2009

Raport z oblężonego miasta

Panie Zbigniewie, w kraju po staremu - żenada. Dzisiaj zapadła decyzja, że do mojej alma mater wkroczy kontrola, która sprawdzi czy przypadkiem ktoś tam nie napisał ziarna prawdy. Bardzo słusznie: siły ciemności wszak czyhają wciąż i sprawdzają czy "jako mąż i nie mąż nie był sprawcą wielu ciąż" (sorry, ale tak mi się akurat przypomniało). W sumie niewiele mnie takie intymne szczegóły obchodzą, ale tak mi przyszło do głowy, że jednak brytyjczycy nie piszą biografii w których Churchill jest spokojnym, wysokim, szczupłym blondynem, na dodatek abstynentem a smak cygar może sobie tylko wyobrazić. Ciekawie wygląda też zestawienie sposobu argumentacji, inteligencji, taktu i kultury osobistej dziennikarzy, a to z prezesem Kurtyką (vide Hanna Lis wczoraj), a to profesorami Musiołem i Nowakiem (vide konferencje dzisiaj). Ach, smutno mi Boże!

piątek, 27 marca 2009

Andergdota

Podszedł dzisiaj do mnie Karol Strasburger i rzekł: "Breff, podeszły dzisiaj do mnie na przerwie dzieci i rzekły: 'robimy Panu B. konkurencję - zakładamy zespół Domestos'. Mają niezłe poczucie humoru. Nie boisz się, że wyskoczą z blogiem?". Karol, chłopie, szacun za Noce i Dnie, ale nie wywołuj Wilka z Hemp Gru...

czwartek, 19 marca 2009

Wielki Brat nie tylko słucha, on daje nam słuchać

Dzisiaj w pełni zdałem sobie sprawę z ogromu manipulacji. Stało się to w jednej z prac. Stoję sobie, kseruję cośtam. Nagle dociera do mnie, że nucę coś pod nosem. Z głośnika maleńkiego radia dobiega kiepski wokal Grzegorza S. (znanego także jako G. Skawiński) okraszony jeszcze gorszymi akompaniamentem zespołu K. (nowa, cudowna i zupełnie oryginalna nazwa starego Kombi*). Mija minuta, dalej nucę. Druga, trzecia, fajna piosenka, wchodzi mi. Mało tego. Okazuje się, że znam cały tekst na pamięć. A przecież nie słucham w ogóle radia, a w telewizji oglądam tylko programy informacyjne! (no dobra, i Dzień Dobry TVN do porannej kawy) Co jest?

A na powyższe pytanie odpowiada Mes:



Fajną sprawą jest na przykład profilowane radio w gg. Czasem słucham polskiego hip hopu i polskiego reggae. A skoro ja, to pewnie i część użytkowników. No, a jest ich przecież sporo. Tak więc jest nadzieja, bracia i siostry. Ona podobno umiera ostatnia.

*wszystko jest zaszyfrowane i na pewno nigdy się nie domyślicie co leciało

środa, 11 marca 2009

Jest to dramat

Tuż po odpadnięciu Realu Madryt z Ligi Mistrzów. Krótka piłka: obecnie Królewscy są drużyną, która sukcesy święcić by mogła jedynie w pucharze UEFA bądź Intertoto. Abstrahując od faku, że Premiership wysforowała się bardzo jeśli chodzi o poziom piłkarski, widowiskowość, marketing i finanse, muszę przyznać, że zarówno obecne działania włodarzy klubu z Concha Espina jak i fubol grany przez Les Merengues są żenujące. Nie wolno, powtarzam, nie wolno pisać, że "Robben jest jak Messi". Niech to nawet nikomu nie przejdzie przez usta. Nie wolno pisać, że "Real dysponuje 'najlepszą obroną na świecie'", bo Ferdinand i Vidic umrą ze śmiechu. Nie wolno pisać, że Huntelaar jest lepszym zakupem niż Villa i Benzema. Nie wolno pisać, że Lassana Diarra bez powodu siedział na ławie w Arsenalu i Chelsea. To jest dobry przykład. Gracz miesiąca według portalu realmadryt.pl, peany na jego cześć słychać wszędzie, już typuje się go na najlepszego defensywnego pomocnika świata w niedalekiej przyszłości. Jak to się stało, że z zawodnika przeciętnego Portsmouth, byłego wiecznego rezerwowego dwóch z "wielkiej czwórki" ligi angielskiej stał się podstawowym zawodnikiem największego i najbardziej dochodowego klubu świata? Cud? Raczej nie. Otóż obecnie dysproporcja pomiędzy Primera Division a Premiership jest ogromna. Anglicy zawsze grali fizycznie, nie można było odmówić im walki, teraz za sprawą trenerów pokroju Mourinho, Wengera czy Beniteza są jeszcze świetnie poukładani taktycznie, grają wszechstronnie, z pasją i miłością do piłki. Stanowią mieszankę najlepszych cech. Naprawdę, to nie przypadek, że nie poradzili, bądź nie radzą sobie tam, Szewczenko, Modric czy wspomniany Diarra. Zwyczajnie nie ten poziom. Rafał Murawski jest świetnym pomocnikiem. Ilekroć oglądam Lecha, podoba mi się jego gra. Czy podobałaby mi się równie, gdyby grał np. z Milanem naprzeciwko Kaki, Ronaldinho, Seedorfa i Pirlo? Szczerze wątpię. Podobna sytuacja jest w Realu. Mają równą, dobrą kadrę. Będą błyszczeć przeciwko Almerii, rozniosą Mallorcę, wymęczą zwycięstwo z Deportivo u siebie. Ale jest to absolutnie wszystko. Jedyna szansa dla graczy z Półwyspu Iberyjskiego, to ściąganie "cracków", zawodników, którzy potrafią sami przesądzić o wyniku meczu. Barcelona ma Messiego, Valencia Villę. My musimy mieć kogoś pokroju C.Ronaldo, Benzemy lub Ribery'ego. Tylko czy tacy zawodnicy będą chcieli iść do klubu, który z Liverpoolem odpada 5:0?

czwartek, 26 lutego 2009

Bartek Śpiewa - Debiut

No dobra, z transylwańskim akcentem (ej, dlaczego się trudniej śpiewa niż mówi?), ale za to z dość ładnym tekstem: nawiązania do "Boskiej Komedii" i takie tam różne cuda na kiju, znacie mnie. Przydałyby się jeszcze chórki, więc ogłaszam casting na wokalistkę. Ze zdjęciem oczywiście. Najlepiej w toplesie.

Dzieło:

poniedziałek, 23 lutego 2009

Pre-nie, nie post-nie

Ostatnio mam dość zabawowy okres (nie myl z zabawnym), więc korzystam z młodości (jasne!) i jeżdżę (chodzę, bo rozbiłem auto...) na różne młodzieżowe (jaasne!) spędy. (Dość tych nawiasów, nawiasem mówiąc). Nawet miałem przyjemność dwa razy cośtam pośpiewać z pewną reggae-supergrupą-w-wymiarze-na-razie-lokalnym, miałem - serio - przyjemność tańczyć i miałem też trochę innych przyjemności. A że wszystkie te moje przyjemności wiązały się z nieprzyjemnościami innych, którzy musieli tego słuchać/oglądać/doświadczać, to już efekt uboczny, za który oczywiście przepraszam. Coż, teraz trzeba wracać do białej rzeczywistości.

Z mniej przyjemnych rzeczy, to znów zaczynam się frustrować lokalną polityką, bo widzę, że źle się dzieje "tu na prowincji, gdzie wskazówki wciąż głuche / a supermarkety kapliczek dorabiają klucze / do nieba bram..." (cytat z klasyki, ha!) i przechodzą takie numery, że opadają ręce. A podane to jest tak, że opadają stringi (chciałbyś!). Nie wierzę w ogóle w demokrację przedstawicielską, nie wierzę w mass media, nie wierzę, że Oscara dostał znów Penn, nie wierzę, że jakbym kupił dolary w wakacje, to byłbym bogaty, nie wierzę w darmowy Internet, w nic nie wierzę, szczerze, leżę i kwiczę jak jeże... ("eże", "eże", "eże" odpowiada echo, przedstawiciele wpływowych środowisk rozdzierają banderę Polski, orzeł krwawi, a w kantorze bezimienna ręka zabiera starszej pani 10 zł i wydaje 1 euro, Wielopole, Wielopole, kolejny teledysk Backstreet Boys)

sobota, 21 lutego 2009

Myślę

Myślę, że nie dzieje się nic, więc ciężko o tym pisać. No bo co niby? Że poziom śniegu podniósł się znowu o 20 cm i pokrywa ma już 2 metry? Bzdura. Każdy widzi, że nie mieszkamy w Kalifornii. Pewnie szkoda. Kupiłem sobie całą 6-tomową serię "Diuny" w łoryginale i szpanuję po domu od tygodnia. Fajnym oldskulowym językiem jest napisana, ale niestety pewnie nie wykorzystam, bo co, powiem dziecku 8 letniemu np. "May this not bother you, Young Master" czy coś? Na pewno skuma żart. W ogóle, a propos tego całego nieszczęsnego języka, który próbuję opanować od 15 lat, ucząc się na kursach i w szkole, a wszystko jak krew w piach, to muszę powiedzieć, że jak na złość odkryłem jeszcze, iż dysponuję transylwańskim akcentem. Wyszło przy nagraniu kawałka reggae w tymże bardzo obcym języku. Tak więc źle śpiewam + źle wymawiam. Pora wracać do rapowania, Noble Born?

PS. Wpadajcie dzisiaj wieczorem do "Kuby" w Andrychowie. Będziemy śpiewać, grać, tańczyć, pić i palić.

czwartek, 12 lutego 2009

Pech!

Jest najgorzej. Wjeżdżam samochodem w kamienne mury. Uszkadzam trwale Bogu ducha winnych ludzi. Uczę w podstawówce. I od dwóch miesięcy to ja powinienem mieć ksywę Smarki Smark. A za pół godziny piątek 13-go. Wysadzę się w powietrze?

wtorek, 3 lutego 2009

Uwaga!

Dzisiaj, pochwalę się, wpisałem jednemu chłopaczkowi uwagę: "przeszkadza na lekcji, krzycząc: 'trawka' i 'marihuana'". W ogóle często-gęsto (tzn. rzadko, ale prawie zawsze jak muszę) piszę takie głupoty, że jakby ktoś to czytał, to pomyśli z pewnością "debil". No, ale jestem przecież art*#tą a nie nauczycielem.

niedziela, 1 lutego 2009

Bury me smilin'

Dzisiaj mam melancholijno-rozkminkowy nastrój, słucham Tupaca, homie. Czy ty też pamiętasz te posiadówy na osiedlu, zdzierane podeszwy, odciski od obręczy, czasy, gdy piło się oranżadę, nie piwsko, gdy szkoła była tylko niepotrzebnym przerywnikiem meczu, a każdy, dziś Ci obcy, poszedłby za tobą w ogień?

To my niggas from old blocks
from old crews
niggas that guided me through
back in tha old school
pour out some liquor
have a toast for tha homies

"Trzeci oficer" to jest jakaś okrutna pomyłka. Nawet nie mam pretensji do scenarzysty, że po sukcesie dwóch pierwszych sezonów zainwestował w kokainę. Też bym tak pewnie zrobił, gdybym tylko miał możliwość. Niestety, nie znam astronautów, prezydentów Polski (no chyba, że na uchodźstwie, bo akurat miałem zaszczyt poznać pana Ryszarda Kaczorowskiego z małżonką), szambonurków ani dilerów. Ale przynajmniej nie kręcę takich klipów:



czwartek, 29 stycznia 2009

Ja mam to

Mam telefon z aparatem 5 mpx., choć nie jestem fotografem. Mam zwolnienie lekarskie, choć nie czuję się wolny. Mam wrażenie, choć nie jestem wrażliwy, że tracę czas (choć przecież nie należy do mnie). Mam nadzieję, choć nie mam wykałaczki ani dzidy, że nie wybudują mi za płotem autostrady, a naturalne siedlisko bączka, ślepowrona (wtf? Jaruzel tutaj?) i rybitwy białowąsej zostanie zachowane.

A czy Ty masz to?



sobota, 17 stycznia 2009

Kultura osobista i skromność

Dzisiaj na poważnie. Otóż, w zeszłym tygodniu dane mi było być na koncercie Grzegorza Turnaua. Było bardzo kameralnie, nastrojowo. Czarny fortepian, choinka i artysta. Wyjątkowe piosenki i interpretacje. Nie o tym jednak chciałem pisać. To, że są wykonawcy potrafiący emocje przekazać, a nie tylko wzbudzić swoimi rozbieranymi fotkami, powszechnie wiadomo. Pan Grzegorz ma natomiast jeszcze jedną, bardzo dzisiaj cenną i poszukiwaną cechę - skromność. Parafrazując Sienkiewicza, można napisać, że było to widać, słychać i czuć. Wydaje się, że po 20 z górą latach nadal ma do siebie ogromny dystans. Po prostu śpiewa piosenki, daje wybrzmieć pięknym słowom i dźwiękom. Bez gwiazdorstwa, póz i umizgów w stronę publiczności. Moment, który najbardziej utkwił mi w pamięci, to ten, kiedy mówił coś o Piwnicy Pod Baranami i zdanie zaczął od: „dane mi było być częścią…”. W tym momencie większość dokończyłaby zdanie mówiąc „dane mi było być częścią historii”, co brzmi naturalnie, no bo w końcu tak się mówi, a i sam Turnau to nie byle kto. Pan Grzegorz jednak, gdy wypowiedział słowo „częścią”, zastanowił się sekundę i dokończył „dane mi było być częścią… tamtych wydarzeń”. Niby niewielka różnica, ale kulturę osobistą widać właśnie poprzez takie niuanse. Klasa człowiek. A potem drogi czytelniku wchodzisz na Onet i czytasz wypowiedź Dody, cytuję: „nikt nie zaprzeczy, że stałam się ikoną”. Żal.


Z innych nieciekawostek: powodowany nagłym impulsem* zgłosiłem tę stronę do konkursu na blog roku 2008. Z dostępnych kategorii zdecydowałem się na „absurdalne i offowe”, choć raczej żaden ze mnie Bareja, a z offowcem, też raczej nikt mnie nie pomyli. Sweter noszę tylko do pracy, nie lubię Sartra ani Chomsky’ego, nowoczesnej czy tam ponowoczesnej sztuki, performansów z fekaliami, bezczeszczenia zwłok, nie słucham muzyki wykonywanej na pokrywach od śmietników, wnętrznościach zwierząt, nie wiem… Nie mam na imię Dobromir, Gniewomir ani inny „mir”. Nawet nie Miłosz czy Patryk. Z tych i innych względów nie będę się zapewne liczył w stawce, ale nie piszę tego po to, żeby się pożalić. Czynię to po to, żeby wyrazić moje zdziwienie i dezaprobatę dla znacznej części blogów, które zdarzyło mi się przejrzeć. Większość z nich jest po prostu skandaliczna. Język – poniżej wszelkiej krytyki. Zawartość – na zmianę – bądź obrzydliwa, bądź obrzydliwie nudna. Przeglądając te, pożal się Boże, pamiętniki skupiłem się głównie na tych z mojej kategorii. W domyśle powinny być one śmieszne, ale nie znalazłem nic, dosłownie NIC, śmiesznego. Bo czy śmiesznymi można nazwać wyrażenia w stylu: „głupia popierdolona dziwka, haha ha ha”. Czy fajne jest, że jakaśtam nauczycielka jest laską, która daje na prawo i lewo? Chłopakom i dziewczynom? Czy w dzisiejszych czasach nic już nie znaczy łacińska sentencja "Non omne licitum honestum est"? A Dante: "fatti non foste a viver come bruti, ma per seguir virtute e canoscenza"? Czy to już naprawdę nic nie znaczy?** (darcie szat, wycie, "aczy, aczy, aczy" odpowiada echo rezonujące w odrapanej postindustrialnej hali, wypowiadający te słowa klęczy, a deszcz siecze gołą klatę niczym na teledysku Backstreet Boys)***



* czy impuls może być nienagły?
** dużo pytań, jeszcze więcej snobowanka i pozowanka na intelektualistę, co zrobić.
*** podpowiedź dla reżysera; jakby kto chciał wystawiać tę scenę na deskach teatralnych, to bardzo proszę.

PS. Ciekawostka: jak na facebooku się wpisze w wyszukiwarce orientację polityczną, to wpisując "conservative" znajduje nam praktycznie samych facetów, a jak "liberal", to wyskakują tylko babki. Ech, chyba to opublikuję w jakimś genderowym pisemku.

wtorek, 6 stycznia 2009

Znów ciężki żart

Znalazłem w szufladzie prawdziwą gratkę dla miłośników wczesnego Ich Troje (z czasów "Wstań, powiedz nie jestem sam"; a moich mocno nastoletnich - wybacz jakość). Arpeggio na gitarę i fortepian. Łakocie i witaminy. Hymn do tylko nam - mi i kumplowi (no homo!) - znanej muzy wielkiej instrumentalistyki z prośbą o umiejętność gry na instrumentach w utworze wykorzystanych (no homo!). No, w ogóle jakichkolwiek instrumentach. Spora śmiechawa była, bo np. nie wiedzieliśmy jak w ogóle podpiąć bas, a co dopiero, żeby na nim grać. Zajawunia na uboczu hip hopowania. Gdyby tylko ziomale słyszeli. Och, Teokrycie, młodość mija jak sen...
Myślę, że kawałek zrobiłby furorę jako dzwonek, tyle że takiej polifonii (polirytmii/Polihymnii/polifoski) nie wytrzyma żaden, nawet najnowocześniejszy sprzęt. Oto dzieło spopod mych palców z kumplem (no homo!):

piątek, 2 stycznia 2009

Ciężki żart,

Oj, ciężki. Trzeba go opatrzyć komentarzem, nie ma rady. Opatrzam: jak napisałem gdzieś wcześniej "relatywizm kulturowy jest gupi". Tyle.
Uwaga od siebie: jeśli nie znasz angielskiego, to ciesz się ładną i znaną melodią.
Dobra rada: nie puszczaj tego jednak u siebie w klubie, Dj-u z "Le Madame". A Ty, Robercie Biedroniu, nie dodawaj tego do playlisty. Nie sprawdzi się też zapewne podczas Love Parade. O darkroomie nie wspomnę...


Gunshot Fi Batty Bwoy (08) (Apologize Riddim) New! - Terrible