poniedziałek, 11 sierpnia 2008

W Polsce, czyli nigdzie

No to jedziemy dalej. Dzisiaj podpadła mi z kolei wadowicka energetyka. Byłem w ich siedzibie zapłacić rachunek, bo - wyobraźcie sobie - mój dziadek do tej pory tego nie zrobił. Całkiem możliwe, iż stało się tak dlatego, że od 25 lat nie żyje. Prostowane to było milion razy, ale najwidoczniej do nich to nie dociera. Ciekaw jestem ile mają klientów powyżej stu lat. Z taką polityką, to pewnie większość. Szkoda, że nie przysłali jakichś kwiatków, gratulacji czy pieniędzy z okazji 100 urodzin dziadka parę lat temu. By się Orłoś w "Teleekspresie" uśmiał.

Druga żenada to sam rachunek. W poprzednim miesiącu dziadek zużył prądu za 39 groszy - co jak na nieboszczyka jest i tak przyzwoitym, moim zdaniem, wynikiem - natomiast cały rachunek wyniósł 14 zł bez paru groszy. WTF?

Dzisiaj też futbolowo, bo na sztucznej murawie zespołu szkół nr ileśtam odbył się mecz emerytów. Graliśmy z jakimiś chłopaczkami, którzy potrafili robić z piłką takie rzeczy, że do tej (tamtej) pory widziałem je tylko na youtube. Przegraliśmy jeśli chodzi o widowiskowość, technikę, kondycję, zwinność, strzały i posiadanie piłki. No, praktycznie wszystkie typowo piłkarskie atrubuty były u nas na dość niskim poziomie. Wygraliśmy tylko w kwestii wykształcenia: z dwoma doktorami, trzema magistrami i jednym inżynierem (wstyd M. popraw się!), natomiast ja osobiście triumfowałem w kategoriach: największa ilość bezproduktywnie przebiegniętych kilometrów, największa ilość niesionego na plecach piasku, największa ilość piasku zebranego na plecy podczas pojedynczej wywrotki, najlepszy pokaz czerwonych bokserek w węże pokazanych przez dziurę w spodenkach, najlepsze roztarganie spodenek w kroku podczas wykonanego przypadkowo szpagatu na śliskiej nawierzchni. Aha, no i przystojność, przystojność. I seksapil i zwierzęcy magnetyzm. Te też wygrałem, zapomniałbym.

A wynik był 5:5, bo nam leszcze strzelili dwie bramy w ostatnich minutach. Lepiej im się grało, bo im wyzbierałem z połówki na której atakowali dużo piasku na plecy. Mniej się ślizgali.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie chwaliłeś się, że w wolnych chwilach uprawiasz sporty ekstremalne;)


PS. Mąż mi tu mówi, że ja to wszystko skomentuję. Ale to nieprawda jest:)