niedziela, 21 września 2008

Ciągle pada,

A ja, jak przystało na arystokratę, słucham sobie Debussy'ego i czytam literaturę światową popijając kawę. I co z tego, że pada, jak w sercu ciągle maj (choć starsi panowie, starsi panowie, starsi panowie dwaj mi nie przyszli) do tego stopnia, że chcę iść do ogródka się opalać, korzystając z kalendarzowego lata. Najwyżej sobie założę pelerynę. W ogóle nie wierzę w pory roku, to jest tylko sen stwórcy. Liniowość czasu też jest bzdurą, a teksty i wierszydła, które napisałem pół roku temu były o wczoraj. Awaria w Martixie? Berkeley by mnie pochwalił za taką konstatację. I tak, filozoficznie, zakończę.

Pozdrawiam korzystających z lata.

Brak komentarzy: