poniedziałek, 15 czerwca 2009

Znam ten stan

Mój perfekcyjny plan spalił na panewce. No dobra, nie taki perfekcyjny, bo nie sprawdziłem na Pudlu czy czasem nie ma kogoś, czy Wieczorkowski się nie reaktywował, jakiś Wojewódzki czy inny stary zbok nie dymi czy coś. Poza tym wszystko było na cacy. Koncert. Ja przystojny. Ona piękna i naturalna. Wesele miało się odbyć we wrześniu (dalej ma) w wiosce pod Żywcem, w jej rodzinnych stronach, rzut kamieniem od Twardorzeczki. Rodzinę by odwiedziła, zrelaksowała się po trudach życia w Warszawce. Ja wreszcie trafiłbym do Gali i Vivy. Może nawet wygralibyśmy plebiscyt "Viva najpiękniejsi". Perspektywy to my mieliśmy, ho ho... Wyszło jak zawsze. Tłum dzieci - część moich - otoczył ją i uniemożliwił nam rozmowę. No, ale co miałem powiedzieć dzieciom: "dzieci, przepuśćcie pana, bo pan będzie pytał Brodkę czy nie poszłaby z nim na wesele?"

Brak komentarzy: