wtorek, 7 lipca 2009

La amaro vita, la dolce vita

Przestałem pracować na pewien czas w ogóle. Zakończyłem jedną z prac w szczególe. Pewnie uderzy mnie to po kieszeni co nieco, ale coś za coś. No, ale droga czytelniczko, nic to, bo i tak:


Rememba. Dzisiaj musiałem się też pożegnać z wszystkimi kasetami magnetofonowymi i winylami, jakie udało mi się zgromadzić podczas mojego raperskiego okresu. Smutne, ale i tak nie miałbym tego na czym odtwarzać, a trzymać tak tylko, żeby trzymać, to trochę bez sensu. Haha, a na starych kasetach do kamery odnalazłem jakieś koncerty sprzed 5 lat czy więcej, gdzie K. jest hardkorowcem i jedzie Liścia, albo jak kręcimy klip do antynarkotykowego (!) kawałka na dachach garaży na Skarpie i mam kręcone długie włosy i wąs. Ajajajajajaj Puerto Ricoo. Albo "dokument" o hip hopie w Wadowicach, gdzie chodzimy z Alpim po mieście, po wsi i siedzimy w piwnicy i gadające głowy, że "było ciężko" i że "jesteśmy pionierami". Na pewno nie fryzur. Żenua.

Brak komentarzy: