środa, 22 lipca 2009

Co za życie

Siedzę i robię wszystko, żeby nie robić nic (ciekawe!). Miałem nawet nie pisać, ale pisanie jest lepsze niż malowanie. Farby kupiłem dwa dni temu, pędzle wziąłem dzisiaj, więc chyba na ten tydzień dość roboty. Ogólnie mieszkanie samemu ma i nawet swoje plusy, ważne, żeby te plusy nie przesłoniły wam minusów. A tak na poważnie, to w sumie spokojnie, kablówkę mam i oglądam Miami Ink trzy razy dziennie. A nocą amerykańskiego choppera, choć to w sumie głupie. A w dzień jeżdżę na rowerze i marzę o karierze, bo nagrałem nowy kawałek i jest zły. (To zdanie z pewnością uda mi się zacząć inaczej niż od "a") Spore zaskoczenie (uff!), bo ilekroć nagrałem hip hopowy kawałek i puszczałem sobie np. jakiegoś Łonę czy Mesa dla porównania, to dalej mi się podobało. A teraz nagram jakieś rege, puszczam Buju Bantona (a nawet mojego nowego zioma ze Szwecji, Mbanginiego) i czerwienię się ze wstydu. Chyba się poddam, tym bardziej, że dostałem wczoraj dobry hip hopowy bit z kopem i napisałem do niego zwrotkę. Waham się też czy śpiewać w tę sobotę w Office Pubie w Wado, bo miałbym być supportem dla DSL. Nie chcę ich zniszczyć. Tak czy inaczej - zapraszam na 19.

Brak komentarzy: