wtorek, 26 maja 2009

W malinowym czereśniaku

Dodaję parę fotek przyrody, bo nawiązałem z nią kontakt. Wreszcie. Zostają kosmici i dziewczyny. Zabawnym pozostaje fakt, że sfotografowane miejsce nazywa się tak jak dziewczyna z którą ostatnio rozmawiałem, i nie tylko, o literaturze iberoamerysrańskiej, płomienny kochanek. A propos płomieni, wyszło mi na facebooku, że świecę jak miliony monet i spłonę nim Mrozu odpali lont. Dobry kwiz. Z dobrych motywów jeszcze jest taki, że byłem w najprawdziwszej remizie strażackiej na najprawdziwszej dysce, gdzie grali najprawdziwsze dysko polo. Geg, nie porobiłem zdjęć, bo się bałem, że mi coś zrobią. Pokontempluj se przyrodę.









Brak komentarzy: