piątek, 10 lipca 2009

O szacunku do osoby

„Szacunek, man” – rzekł jeden ziomal do drugiego ziomala. „Miłość i szacunek!” – krzyknął znany wokalista reggae do publiczności. „Szacunek do Boga i człowieka jest podstawą naszej wiary” – wygłosił z ambony duszpasterz. Ze wszystkich stron padają zapewnienia o „wzajemnym szacunku”, „poszanowaniu odmienności” itp. Czy rzeczywiście jesteśmy pełni szacunku? Do czego? Jak to okazujemy? Bardzo często zdarza się, że szanujemy kogoś za coś co w danej chwili zrobił. I słusznie, postawa człowieka realizuje się w pełni w jego czynach. Można pitolić o tym jakim się jest odważnym, ale dopiero w sytuacji zagrożenia dochodzi do weryfikacji tych słów. Taki szacunek przychodzi nam łatwo. Jest - może nawet bardziej trafnie - podziwem. Dużo trudniej przychodzi nam jednak szacunek do ludzkich postaw i pasji. Bo nie jest on automatyczny, nie jest spektakularny. Wymaga dozy refleksji: oddzielenia bodźca i skutku (jak w przypadku szacunku do czynu), głębszego osadzenia w jakimś systemie aksjologicznym, wreszcie – porównania z tym, co człowiek sam uważa za słuszne i godne szacunku.* Twierdzę, że o ile pierwszy typ szacunku jest dzisiaj powszechny, to ten drugi mocno podupadł. Rzadko słyszę w swoim towarzystwie zdania: „cenię go, bo poświęcił większość swojego życia na naukę i jest mądrym człowiekiem”, „cenię go, bo jest osobą dotrzymującą słowa”, "szanuję ją, bo jest dobrą matką", czy może (tu osobisty wtręt) dlatego, że „od wielu lat stara się realizować swoją pasję, to słychać i robi to na poziomie”. Co krok można natomiast spotkać się z uwielbieniem, bo ktoś coś kupił, bo kogoś zbił, bo coś ma, bo kogoś "wyhaczył". Podobnie jest nie tylko w relacjach z obcymi, ale i w rodzinach i związkach. Generalnie nadal tak jest, że dzieci szanują rodziców za to, że są dobrymi rodzicami, ale niestety zdarza się i tak, że mama i tata są o tyle fajni, o ile kupili mi nową zabawkę czy zabrali mnie w fajne miejsce. Jeśli nie, są głupi. O ile jednak w przypadku dzieci można to usprawiedliwić, tak w przypadku dorosłych jest to trudniejsze do zaakceptowania. Na przykład dziewczyna ceniąca swojego chłopaka tylko za to, że mówi jej komplementy, obdarowuje prezentami i zabiera do drogich knajp, nie zachowuje się, moim zdaniem w porządku. Ok, kiedy ją obdarowuje, niech będzie szczęśliwa i wdzięczna, ale niech pamięta, że szanować powinna go za co innego: jaki jest, w co wierzy, co sprawia mu przyjemność, co go zasmuca, jakie ma cele i plany. Powtarzam: nie twierdzę, że ten pierwszy rodzaj szacunku jest mało wartościowy, bo tak nie jest. Cenię bardzo np. osoby, które podjęły się trudu organizacji festiwalu, który dzisiaj się odbędzie. Nic o nich nie wiem, oprócz tego, że poświęcą swój czas i energię dla fajnego wydarzenia, a dzieciaki odniosą jeszcze (a może przede wszystkim) korzyść. Pytanie jest następujące: tylko czy ktoś szanuje mnie za te 10 lat nagrywania, kilka płyt, kilkadziesiąt koncertów w całej Polsce i nie tylko, za to, że uwielbiam przekazywać swoje emocje na płytach i na koncertach, i najważniejsze: że robię to dobrze?**



* W ogóle to jest głębszy problem dzisiejszych czasów, który znajduje odzwierciedlenie w języku. Np. slogan „I’m lovin’ it” kampanii McDonalda można traktować w kategoriach żartu i błędu językowego. Można też spojrzeć jako na upowszechnianie się form „tu i teraz” w odniesieniu do uczuć, które do tej pory były czymś stałym. „I love you” oznaczałoby, że „kocham cię na dobre i złe, kochałem wczoraj, kocham dzisiaj i zakładam, że nadal będę cię kochał”. „I’m loving you” natomiast: „kocham cię w tym momencie, spotkaliśmy się dzisiejszego wieczora, jest fajnie, potańczymy, potem będziemy się kochać, a potem pewnie każdy z nas pójdzie w swoją stronę”. Podobnie można by skonstruować formę „I respect you”, czyli to, co powyżej opisuję jako szacunek do osoby, do postawy, do pasji, natomiast błędnie brzmiące gramatycznie „I’m respecting you” oznaczałoby szacunek „tu i teraz”, szacunek do jakiegoś czynu, reakcji, stroju itp.


** Cały ten przydługi wywód, zupełnie bez sensu, bez należytej formy i treści, która powinna towarzyszyć tak poważnemu zagadnieniu jest tylko przykrywką do ostatniego zdania. Tak, jest to osobista niechęć. W końcu to blog – pisanie o osobistych sprawach, tak czy nie?!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Moze jestes po prostu niedowartościowany ;)
Lepszy szacunek garstki niż tłumu głupców.
Pzdr

breff pisze...

Oczywiście, że jestem ;)
Nie no, ogólnie to masz rację i nie ma co narzekać, ale wiadomo, że fajnie być klepanym po plecach. A testów na IQ nie zamierzam rozdawać na imprezach. Jeszcze mi by kazali rozwiązać i wstyd ;)

thalie pisze...

Oj, kogoś chyba chandra tłukła.. Pamiętaj, że ludzie z natury są wygodniccy, a im bardziej "czują ducha współczesności" tym są mniej refleksyjni. Niestety ludzkość dotrwała czasów, w których wszystko jest jak jedzenie w McDonaldzie - "take'n'go". Można albo się z tym pogodzić, albo próbować bawić się w Don Kichota i zmieniać świat. Mam nadzieję, że wystarczy Ci siły na to drugie :)

Pozdrawiam :)