środa, 23 lipca 2008

Na dworze deszcz, ulewa...

... że nie wygoń psa. Pada i pada i nici z mych planów podbojów najwyższych szczytów. Nowo zakupiony rower stoi w garażu i stygnie mu, biedakowi, siodełko. Plus jest taki, że w ogóle go kupiłem, choć otoczenie mnie za to smaga biczem szyderstw ("wsiadaj na niego i jedź się zbadaj", "nie masz już 12 lat" + mój ulubiony szantaż damsko-męski pt. "gdzie Ty znajdziesz żonę, jak na rowerze będziesz jeździł?") ale mam to gdzieś. Chciałem se kupić, to se kupiłem.

Wypełniam też drugi punkt planu wakacyjnego t.j. robię coś na mieszkaniu. Dzisiaj na ten przykład narobiłem sporego bałaganu, ale jutro od rana sprzątam. Jakby mi ktoś chciał pomóc, to zapraszam. Nie jestem - dodam - abstynentem:)

Z punktem trzecim jest spory problem, bo jakoś się nie mogę za to nagrywanie zabrać porządnie, bo raz, że nie mam jak (Max, oddawaj kabel!), a dwa, że chciałem też coś wesołego napisać, a tu jak nie leje na jawie, tak we śnie. Mam więc np. takie deszczowe fragmenty:

"a ten deszcz padał na kolana, padał na twarz
padał do stóp jak w pewnym momencie życia wszyscy
potem wstawali piękniejsi, blizny zostawały bliskim"
,

a tu trzeba letnie hity, gorące hity. Co zrobić, co zrobić.

W Ipodzie z boku deszczowe piosenki, jakbyście nie mieli czego słuchać...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

a no i oczywiscie zapomniales dodac:) ze ledwo chodzisz po wypadzien na swoim nowym rowerku do ponikwi:P

breff pisze...

dzisiaj spoko, ale boję się o jutro:)